"Opowieści zimowe" Anna Wójtowicz


 Rozdział 1

Okazja na rybkę i dobre spanko

Pożegnałem się z Puchatkiem życząc mu miłych snów i udałem się do domu. Z każdym dniem jest coraz zimniej, a tu nagle coś białego sypie się z nieba. Jakby cukier puder. Dotknąłem tego łapą i poczułem, że ten cukier puder jest zimny. Aaaa! To przecież śnieg. Już w listopadzie zacząłem mniej wychodzić na dwór, bo jak to mówi babcia Mai i Asi „Pogoda się zmienia”. Jest coraz zimniej a liście zaczęły zmieniać kolory i opadać z drzew. Większość ptaków już dawno odleciała, nie wiadomo dokąd. A ja walczyłem o kawałek kocyka by zagrzebać się w nim na zawsze. Tego dnia było dość ciepło by wyjść na zewnątrz. Odpowiednia temperatura by łowić mysz lub porozmawiać z Kitką, kotką sąsiadów.

Rozmawiać z kimkolwiek na naszym osiedlu było bardzo trudno o tej porze. Był ranek, więc wszystkie koty jeszcze smacznie pochrapywały w swoich legowiskach. Bowiem, ja, Mruczek, zostałem zepchnięty z kanapy. 

 Nie mając dalszej ochoty na spanie na kanapie podreptałem do pokoju Mai. Ułożyłem się wygodnie na dywanie, po czym zamknąłem oczy. Już miałem zasypiać a tu nagle żuuuuwur. Maja zaczęła nagle odkurzać pokój! 

Z wielkim żalem wstałem i poszedłem do kuchni. Niedawno odkryłem, że w chłodne dni zaczyna działać ogrzewanie podłogowe. Wtedy podłoga robi się bardzo ciepła! Usadowiłem się wygodnie i klapnąłem na kafelki. Teraz ogrzewanie podłogowe działa słabo, bo jak już Wam mówiłem, dziś było ciepło.

No cóż, lepsze to niż nic. Pomyślałem i zamknąłem oczy. Bąąąąąąg!!! Zerwałem się na równe nogi, naprężyłem się tak, jakby piorun we mnie trzasnął.

- Oj! Przepraszam Mruczusiu!- Usłyszałem przemiły głos babuni, która właśnie niosła stos talerzy. Niestety pokrywka z metalowego garnka spadła wydając okrutny hałas. No cóż, tego dnia nie mogłem się wyspać, ale za to może trafiłaby się okazja na kawałek rybki? Postanowiłem wykorzystać przemiły głos babci i zacząć prosić ją o coś dobrego. Otarłem się o jej nogi i zrobiłem wielkie oczy. Po chwili babunia rzuciła mi kawałek świeżego karpia na obiad.

Rozdział 2         Lodowe wybryki

Wybrałem się dziś nad staw choć wiedziałem, że jest już cienki lód na wodzie. Nie ma kaczek, to co ja tam będę robić? Gonić latające bałwany?! Pomyślałem, chociaż dobrze wiedziałem, że śnieg jeszcze nie spadł.

- Hej, poczekaj! - Usłyszałem znajomy głos za sobą. Obróciłem się i ujrzałem Kitkę, która jest bardzo ładną kotką. Zatrzymałem się i Kitka przybiegła do mnie. Zaproponowała mi zabawę w berka. Zgodziłem się chociaż wcale mi się nie podobało, ale dla kotki moich marzeń zrobię wszystko. Bawiliśmy się tak i bawiliśmy, aż nagle zachciało mi się pić. Nie myśląc długo podszedłem do stawu. Nachyliłem się i …. A niech to!!! Język przykleił mi się do lodu! Ciągnąłem z całej siły, ale na próżno.

- Pomocy! – krzyczałem.

- Nie panikuj, zaraz wezwę pomoc.

Kitka pobiegła, a ja zostałem sam. A tu nagle lód zaczął pękać!!! Aaaaaua!  Woda nalewała się coraz bardziej na lód. Co prawda udało mi się odczepić język, ale lód się złamał, a ja wpadłem do wody.


Rozdział 3

Pomoc

Robiło mi się coraz zimniej, traciłem siły i powoli zacząłem puszczać lód. Na szczęście Kitka szybko przybiegła z kotem Glazurem, który pomógł mi się wydostać z wody. Gdy już wydostałem się na trawę, podziękowałem Glazurowi i chciałem jak najszybciej dostać się do lasu, gdzie mieszka mój przyjaciel borsuk. Miałem dość tych głupich zabaw. A poza tym chciałem go zapytać, dlaczego gromadzi tyle jedzenia?! Udałem się, więc do lasu, tam gdzie mieszka borsuk Puchatek. .


Rozdział 4    Zimowy Sen

- Witaj przyjacielu, co Cię do mnie sprowadza?

-Chciałem wiedzieć do czego Ci tyle jedzenia?

-Wiesz, borsuki zbierają zapasy tłuszczu.

- I ty zamierzasz to wszystko zjeść?! – Zapytałem z niedowierzaniem. 

- Tak. A potem jeszcze zasnąć na całą zimę.

Bardzo fajny pomysł. Spróbuję w domu. Nie, koty nie zapadają w sen zimowy. Dlaczego? Ja mogę być pierwszy. 

Rozdział 5

Zima


 Zauważyłem, że Maja i Asia lepią dużego bałwana. Maja przyczepiła bałwanowi patyki jako ręce a Asia pomarańczowy nos z marchewki. Bałwan bardzo dobrze prezentował się na śniegu. Przeskoczyłem bramę i znalazłem się na chodniku. Chciałam zobaczyć, jak teraz wygląda fontanna i ośnieżone drzewa. Nagle usłyszałem za sobą Kitkę. O nie, pewnie znowu chce się bawić w berka, pomyślałem. Ale nie, Kitka chciała pojeździć ze mną sankami Małgosi, czyli jej pani. Przejażdżka była cudowna. A potem Kitka powiedziała, że jestem jej najlepszym przyjacielem.

Komentarze

Popularne posty