Po prostu Kriss, czyli opowieść o odrzuceniu.

 


Poznajcie Krissa. Oto Kriss. Mieszka na osiedlu Wysokim w swoim przytulnym domku, nieopodal strzelistej topoli, w pobliżu parku. Każdego dnia wychodzi na zewnątrz i z zaciekawieniem ogląda otaczający go świat. Jest jeszcze bardzo młody, wielu rzeczy nie rozumie.   Wszystko, co go otacza jest przecież takie ogromne! Wręcz gigantyczne. Wydawałoby się, że nikt i nic nie jest w stanie zauważyć takiej okruszynki jaką jest Kriss. Ale to nie jest prawda. Mimo tak niepozornych rozmiarów, każde pojawienie się Krissa budzi skrajne emocje, tak w dwunożnych jak i w czworonożnych istotach. Dlaczego tak jest? Trudno powiedzieć, ale o tym opowiem wam potem. Najpierw poznajmy rodzinkę Krissa.


Mama Krissa, jak każda mama, przygotowuje obiad i dba o dom. Zawsze martwi się o swojego malucha, wie bowiem, ile czyha na niego niebezpieczeństw,  w otaczającym go świecie. Jest dla niego dobra. Codziennie obdarza go czułością i przygotowuje pyszne obiadki. Zawsze z mięsem. Musicie bowiem wiedzieć, że nasz niepozorny kolega uwielbia jeść mięso. Dzięki temu szybko rośnie i nabiera muskulatury. Wydaje się, że już wkrótce będzie wyglądał zupełnie jak tata. Albowiem tata Krissa jest silny i surowy i  niczego się nie boi. Codziennie pracuje w znoju, aby zdobyć dla swojej rodziny pokarm. Tata zajmuje się  wyplataniem, co jest bardzo trudną pracą a jednocześnie bardzo odpowiedzialną.


Ksiss ma szczęśliwe dzieciństwo, ale coraz bardziej interesuje go to, co jest poza ciepłym i bezpiecznym domkiem. W tajemnicy przed rodzicami wymyka się coraz dalej, aby jak najwięcej zobaczyć i poznać. To takie fascynujące... . Co widzi Kriss? Tego nie da się tak po prostu opowiedzieć. Zieleń traw w parku, z których  spadają ciężkie krople deszczu, mieniące się w słońcu tysiącem barw. Wielkie dwunożne istoty, których głowy zdają się błądzić daleko w chmurach. Czasem kudłate czworonogi, które na widok malucha odskakiwały wydając z siebie dziwne, szczekające odgłosy. Prawdziwą fascynację w naszym koledze (już nie takim małym) budziły ryczące maszyny. Pewnego dnia podczas jednej ze swoich wędrówek zapuścił się w miejsce, gdzie stało mnóstwo takich maszyn. Słyszał jak dwunożne istoty mówią, że jest to parking. Wrócił tego dnia do domu i zapytał mamy:

- Mamo, a co to jest parking?


Matka spojrzała podejrzliwie. Już wiedziała, co to znaczy. Posmutniała bardzo. Tak pragnęła ochronić go przed tym, co go czeka. Obawiała się tej chwili, choć wiedziała, że pewnego dnia ten moment po prostu nadejdzie i ona będzie cierpieć razem z jej ukochanym dzieckiem. W milczeniu podała mu obiad, duszone mięsko w sosiku. Czego obawiała się mama? 

 Otóż już niebawem miała nastąpić cała lawina wydarzeń, które bezpowrotnie zburzyły szczęśliwy świat Krissa. Lecz pamiętajcie moi drodzy. Stara budowla musi runąć, aby na jej miejsce powstał nowy piękny pałac. Cokolwiek, teraz się wydarzy...nie traćcie nadziei... .


Już wcześniej Kriss zauważał reakcje czworonożnych zwierząt na swoją osobę. Jak już wspomniałam odskakiwały i wydawały z siebie głośne szczekające dźwięki.  Kriss jadł mięsko i rósł. Jego nóżki stawały się coraz bardziej wyraźne a brzuszek coraz bardziej okrągły. I tak oto pewnego dnia ciekawski chłopak postanowił przyjrzeć się bliżej milczącej maszynie na parkingu. Cichutko podszedł, bardzo blisko, bez problemu wspiął się po kole, potem po szybie, następnie ulokował się w wygodnym miejscu w okolicy klamki. Było cudownie, słoneczko pięknie świeciło, było tak ciepło, spokojnie... Wtem poczuł, że traci grunt pod nogami. Jakaś nadzwyczajna siła zrzuciła go z klamki, wyrzucając z siebie serię przekleństw. Spadł na ziemię. Instynktownie zaczął uciekać, i gdyby nie to, że potrafił robić to bardzo szybko, niewątpliwie straciłby życie, gdyż dwunożna istota starała się go zdeptać i przygnieść siatką. Przerażony wrócił do domu, ale nic nie powiedział rodzicom. Pogrążył się w smutku. Postanowił nie odwiedzać parkingu i poszukać przyjaciół w świecie zwierząt. Lecz i tu nie było lepiej. Już wiedział, że czworonogów lepiej unikać, gdyż są głupie i hałaśliwe. Gdy pewnego dnia spacerował wśród listowia w parku spotkał biedronkę. Ale na jego widok uciekła z krzykiem, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Innym razem, zagadnął przyjaźnie do sympatycznej muszki owocówki, która  zbladła i nie mgła nic powiedzieć z przerażenia. Nie pomogły argumenty, że chce się z nią zaprzyjaźnić. Żadne jego miłe słowa nie zdołały jej przekonać, iż jest niegroźny. Gdy spacerował po gałęzi śliczna wiewiórka uderzyła go łapką. Krzyczała, że jest paskudny i ma sobie pójść. Najlepiej natychmiast. Tego było już zbyt wiele. Kriss pobiegł do domu z płaczem. Gdy mama go zobaczyła, nawet nie musiał nic mówić. Ona wiedziała, cierpiała razem z nim.

 - Nie płacz dziecko, tak to już jest. Większość istot żywych  boi się nas lub czuje na nasz widok obrzydzenie. Albowiem musisz wiedzieć synku, że jesteś …. pająkiem.


Kriss przestał opuszczać bezpieczny domek. Nie chciał nikogo straszyć, a na przyjaźń stracił już nadzieję. Nadeszły deszczowe dni. Czas wlókł się niemiłosiernie, a każdy dzień był wypełniony pustym, drętwym smutkiem. Gdy po kilku tygodniach przestało padać, postanowił pójść na spacer. Bardzo uważał, aby nikogo nie spotkać na swojej drodze. Gdy widział jakąś istotę z dużej odległości, za wszelką cenę unikał spotkania. Potem nastały piękne, słoneczne dni. Ale zupełnie samotne.

Pewnego dnia wybrał się na wieczorny spacer nad Zalewem Nowohuckim. Czuł się bardzo dobrze, bo nikogo nie było w zasięgu jego wzroku. Spacerował zrelaksowany i  po raz pierwszy od dawna szczęśliwy. Przez to stracił czujność , gdyż zupełnie niespodziewanie stanął przed dziwną istotą żywą. Przegapił moment uniku. On widział istotę, ale istota nie wiedziała jego, choć była bardzo blisko. Nie patrzyła na niego, gdyż bardzo płakała. Kriss znieruchomiał, tak bardzo bał się, że gdy go zobaczy, to wystraszy się i ucieknie. Lecz moment konfrontacji był nieunikniony. Istota wyczuła jego spojrzenie, podniosła oczy i …..płakała dalej. Kriss osłupiał ze zdziwienia.

  - Nie boisz się mnie? - zapytał cichutko.

  - N..n..nie. - Łkała istota.

Zdumienie narastało. Po chwili zdobył się na kolejne pytanie.

  -Kim jesteś? - wyszeptał.

  -Je..jestem polną myszką. - Z trudem łapała oddech wśród szlochów.

  -Czemu płaczesz?

  - B.. b.. bo jestem polną myszką, pochodzę ze wsi, a miejskie myszki nie chcą się ze mną bawić ….chlip chlip. Mówią, że jestem bardzo malutka i mam bardzo duże uszy.

 - To nie jest prawdą, jesteś najpiękniejszą myszką, jaką kiedykolwiek widziałem – odparł z zapałem Kriss i zarumienił się, aż po czubek odwłoka.

Myszka, zwana wcześniej istotą, podniosła wzrok z zaciekawieniem.

 - Jak masz na imię?

 - Kriss, jestem pająkiem, nie boisz się mnie?

 


- Ależ skąd. Na wsi, skąd pochodzę, jest mnóstwo pająków. Ja jestem myszka Kateo.


Pewnie jesteście ciekawi, co było dalej.... Ja też jestem bardzo ciekawa. Będę śledzić losy naszych bohaterów. Jak tylko czegoś się dowiem, z ogromną przyjemnością opowiem. Jedno jest pewne. To jest ten moment, w którym zaczyna się zupełnie nowa historia.





Komentarze

Popularne posty